Zdjęcie zrobione w 1936 roku w Buenos Aires pokazuje mężczyzn grających i tańczących tango.

Wbrew powszechnemu stereotypowi tango było od początku tańcem, który mężczyźni tańczyli z kobietami. Problem polegał na tym, iż tych kobiet w w Buenos Aires początku XX w. było niewiele. Miasto było zdominowane przez mężczyzn, którzy napłynęli tu z różnych stron świata, szukając ucieczki od nędzy, prawa, czy rutyny, lub tych narwańców, których kusiła przygoda i baśnie o bogactwie.

W tym twardym, męskim świecie pełnym przemocy, bezkompromisowym ale i bogatym w kontrasty, przetrwać mogli tylko prawdziwi mężczyźni. Męskość definiowano jednak w inny sposób, niż zwykliśmy to sobie wyobrażać. Mężczyzna musiał być odważny, pewny siebie, ale co najważniejsze musiał budzić podziw wśród płci pięknej. Nie wystarczało sprawnie poruszać się nożem, czy bezwzględnie zdobywać fortunę. Jeśli nie potrafiłeś obchodzić się z kobietami, nie miałeś szans na zyskanie szacunku. W społeczeństwie, w którym kobiety stanowiły 10%, było to poważne wyzwanie.

Tak właśnie rodziło się tango, taniec który był manifestacją najważniejszych męskich cech: pewności siebie, siły, nieskrępowania, a zarazem odpowiedzialności i pewnej galanterii. Ten, który potrafił swoim tańcem zaprezentować owe cechy, miał szanse na zdobycie partnerki.

Jakże jednak można nauczyć się tańczyć, skoro kobiety, których jest przecież tak niewiele, pozwalają się tylko prosić do tańca tym najlepszym? Odpowiedź daje nam przedwojenne zdjęcie. Uwiecznieni na nim mężczyźni tak naprawdę przygotowują się do wyjścia na tańce. Z braku kobiet, doskonalą swoje umiejętności ćwicząc sami ze sobą. Wiedzą, że gdy wieczorem pojawią się na parkiecie, zdeklasują rywali.

Czasy się zmieniły, proporcje również, ale wciąż pozostał ten pierwotny instynkt. Każdy z nas chce przecież imponować kobietom i każdy chce być lepszy od pozostałych.

Tymoteusz Ley, maj 2014 

w ramach kampanii Taniec Męska Rzecz